Regulatory gorących kanałów a sauna

Pracowałam kilka lat temu w biurze przedsiębiorstwa zajmującego się produkcją tworzyw sztucznych. Zasadniczo zajmowałam się księgowością, pisaniem umów o prace dla pracowników, sporządzeniem raportów i tym podobne rzeczy, choć zdarzało mi się czasem przeglądać oferty naszych kontrahentów i doradzać właścicielowi fabryki jeśli chodzi o zamówienia towarów. Bardzo się cieszyłam, że uważa mnie za takiego zaufanego pracownika, który potrafi mu dobrze podpowiedzieć. Inni nigdy nie dostąpili takiego zaszczytu, więc czułam się bardzo wyróżniona.

Praca przy regulatorze gorących kanałów to praca prawie jak w saunie

dozownik barwnikaJak zwykle na pierwszej przerwie śniadaniowej schodziłam w dół, by zobaczyć jak przebiega produkcja i czy pracownikom niczego nie brakuje. Nikt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Dozowniki grawimetryczne pracowały bez zarzutu, podobnie jak dozowniki barwnika. To bardzo ważna informacja, ponieważ sprawnie działający dozownik barwnika jest niezbędny w prawidłowym procesie produkcyjnym. Suszarki do tworzyw działały dobrze, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ kilka dni temu były naprawiane, a skoro nic się im nie dzieje, to znaczy, że usterka została trwale naprawiona. Po obchodzie wróciłam do swojego biura i zajęłam się przeglądaniem bieżących papierów. Właśnie zabierałam się za analizowanie raportów sprzedażowych, gdy nagle zaczęło mi się robić gorąco. Zdjęłam z siebie sweter i pracowałam dalej. Jednak dalej było mi duszno. Sprawdziłam, że kaloryfery są nastawione tak jak zwykle, ale może zaczęli bardziej grzać, więc je skręciłam. Kiedy i to nic nie pomogło wyszłam na korytarz, by zobaczyć co się dzieje na gali. A tam para aż buchała! Okazało się, że regulatory gorących kanałów zawiodły i zaczęły się z nich wydobywać ogromne kłęby pary, żeby maszyna się nie przegrzała. Pracownicy uwijali się jak w ukropie, by usunąć usterkę, co było bardzo trudne w takiej temperaturze.

Na hali było jak w saunie, ale dzielni fachowcy poradzili sobie. Sytuacja została zażegnana, ale produkcja nie mogła jeszcze ruszyć, zanim nie upewniliśmy się, że wszystko jest sprawne i nie grozi dalszymi uszkodzeniami. Zajęło to kilak godzin, ale dopiero wtedy mogliśmy rozpocząć produkcję na nowo, bez obaw, że komuś coś się stanie albo inne maszyny zaczną się psuć, bo inne działają niesprawnie.